poniedziałek, 5 listopada 2012

Czy zycie jest snem?

Czy czlowiek na prawde jest w stanie osiagnac wszystko? Czy ludzki organizm jest zdolny do tego co moze okazac sie nie wiarygodnym? Nie potrafie sobie odpowiedziec na to pytanie. Czy to co widzimy jest prawda? A moze to jeden wielki sen.  Moze kazdy zyje swoim snem. Moze nie istniejemy. Jestesmy jakas energia ktora jest na tyle uksztaltowana, ze nam sie wydaje ze myslimy, ze isniejemy. Dlaczego odczowamy tylko to co dzieje sie w kolo nas? Dlaczego kazdy toczy wlasne zycie? Dlaczego jestem tylko ja z mojego punktu widzenia. Dlaczego jestem soba. Dlaczego jestem jedyna. Widze tylko to co jest moje. Czy to co sie dzieje jest tworem wyobrazni. Jak wytlumaczyc dziwne rzeczy ktore dzieje sie na swiecie. Czy tamci ludzie sa swiadomi tego co sie dzieje, a reszta nie? Kazdy patrzy na swiat inaczej. Dlaczego? Kazdy ksztaltuje swoj wlasny sen, ktory nazywa zyciem? Kazdy ma swoje racje, przekonania, wiare. Wlasna definicje zycia. Moja jest bardzo skomplikowana. A moze jestem tylko ja a wy jestescie w moim snie. Jezeli tak faktycznie jest, to moge zdzialac wszystko. Czy to jest dla was mozliwe czy nie. Dla mnie jest osiagalne. Potrafilabym sie zgodzic z moja teza, ale na drodze jestescie wy. Skad sie wzieliscie w moim snie? Czy ja was stworzylam? Nie, to by bylo dziwne. Macie swoje uczucia, swoje cele, mysli. Kazdy czuje wlasne ja. A ja czuje siebie.  Co zaczelo tworzyc ten swiat to jak "myslimy" albo wydaje nam sie ze myslimy, ze mamy dusze, bo nas tego nauczono. Ale kto zaczal? Bog? Ja w boga nie wirze. Moze nie w takiego jak wiekszosc. Nie wyznaje kosciola. Do kogo sie modlicie? Kim on dla was jest? Waszym tworca? Co o nim wiecie? Dla mnie "bogiem" jestem sama ja. To ja stworzylam siebie. Zaczynam miec tysiace mysli na raz. Co jest prawda, a co nie? Czy nie zyjemy w jednym wielkim klamstwie ktore kiedys napoczeto. Czy wszystko zaczelo sie od ewy ktora zerwala jablko? Zaczyna mi sie to ukladac w jedna calosc. Ale ja patrze na to inaczej. Nie jak cos rzeczywistego, raczej jak na symbol. Czy gdyby nie ona, zylibysmy w raju? Stworzeni na podobienstwo boga? To jest to klamstwo? Ze nie moze go zerwac, a udowodnila ze jednak moze, a bog sie wystraszyl ze mozemy osiagnac to czego chcemy i nas ukaral? Dla mnie to sa symbole, to nie jest prawda. To tylko porownanie. To my stworzylismy ten swiat, poszlo to tak daleko, ze mimo tego ze wydaje wam sie ze myslicie, jestescie nie swiadomi, pedzicie przed siebie nie patrzac. Czasem wydaje mi sie to wszystko smieszne, wiekszosc jak marionetki, reszcie udalo sie zerwac z tego sznurka i sa szczesliwi, reszta nie wie czym tak na prawde jest szczescie. Pisze co mysle, ale nadal nie znam jasnej opowiedzi. Klebi mi sie w glowie, ale bardzo sie ciesze, ze jestem soba i nikt mna nie steruje, ze ja panuje nad zyciem, a nie ono nade mna.
Wszystko jest w zasiegu reki i nie boje sie po to siegnac.
Nie ma ograniczen.
Co tylko chce jest moje.
To jest moj sen. 

Brak komentarzy: